118
W Teatrze Współczesnym dobra zabawa. Zabawa głównie dzięki pomysłowemu opracowaniu teatralnemu. Bawi przede wszystkim jego ekscelencja lew. W świetnej masce, z długą grzywa spaceruje po scenie, podryguje, ryczy i łasi się, tańczy twista. Cała ta pantomimiczna heca (układ Grucy) odbywa się ku ogromnej ucieszewidowni. Dodajmy do tego jeszcze zabawne w rysunku wołki ciągnące klatkę lwa, starożytne wrota Rzymu z napisami niesfornych "turystów" a będziemy mieli obraz dowcipów scenografa. Reżyserskie ustawienie aktorów podtrzymuje ten nastrój kpiącego przymrużenia oka.
(Zofia Jasińska, Tygodnik Powszechny, 08.03.1964)
Więc znowu bardzo dobry spektakl u Axera. Lekki, zabawny, wesoły, a przy tym wcale niegłupi. Zasługa reżysera i teatru tymwiększa, że osnuty na kanwie nie najlepszej sztuki autora "ŚwiętejJoanny".[...] Aktorzy grają lekko i z ironicznym dystansem. Podają świetnie dowcipy i paradoksy, przerzucają riposty, jak piłeczkipingpongowe, bawią się sami i bawią świetnie publiczność. A trzebadodać, że żaden teatr w Polsce nie może pozwolić sobie dziś na tak wspaniałą obsadę. Poczynając od znakomitego Tadeusza Fijewskiegow roli Androklesa, poprzez niezrównanego MieczysławaCzechowicza, który nie zagrał od dawna tak dobrze jak w roli chrześcijanina Ferroviusa, Jana Kreczmara, który odżył i odnalazłsiebie na scenie Teatru Współczesnego, wydobywając całą intelektualną treść i elegancki humor postaci Cezara, Martę Lipińską,uroczą, dysponującą pięknym głosem, szlachetnym ruchem, jako Lavinia (może tylko trochę słabszą w deklaratywnych partiach roli, ale to nie tylko jej wina; autor obszedł się też gorzej z postacią pozytywnej bohaterki), Zbigniewa Zapasiewicza, Henryka Borowskiego, Tadeusza Surowę, Józefa Koniecznego (bardzo zabawnego, zniewieściałego patrycjusza), Edwarda Dziewońskiego, Aleksandra Bardiniego, Edmunda Fidlera, Mariana Friedmana, aż po wyrazistą i pyskatą Barbarę Wrzesińską (Megara), Mieczysława Pawlikowskiego, Janusza Bylczyńskiego i Eugeniusza Poredę. Nie jest to teatr gwiazd, lecz zespołowe przedstawienie, które nie ma słabych punktów, gdyż grają w nim tylko bardzo dobrzy i dobrzy aktorzy, pod świetna batutą świadomego swych celów reżysera. Choć więc wychodząc z teatru nie wynosimy zbyt bogatego materiału do przemyśleń i dyskusji, to jednak przeżywamy w czasie spektaklu prawdziwą przyjemność. Jest to bowiem radość dobrego teatru, dobrego dowcipu, dobrej gry, intelektualna rozrywka w najlepszym tego słowa znaczeniu. Odkurzony Shaw, podany á la Brecht, sprawdził się i zalśnił nowym blaskiem.
(Roman Szydłowski, Trybuna Ludu 18.I.1964)