Androkles i lew
Roman Szydłowski, Trybuna ludu, 18.01.1964
Więc znowu bardzo dobry spektakl u Axera. Lekki, zabawny, wesoły, a przy tym wcale niegłupi. Zasługa reżysera i teatru tym większa, że osnuty na kanwie nie najlepszej sztuki autora "Świętej Joanny".[...] Aktorzy grają lekko i z ironicznym dystansem. Podają świetnie dowcipy i paradoksy, przerzucają riposty, jak piłeczki pingpongowe, bawią się sami i bawią świetnie publiczność. A trzeba dodać, że żaden teatr w Polsce nie może pozwolić sobie dziś na tak wspaniałą obsadę. Poczynając od znakomitego Tadeusza Fijewskiego w roli Androklesa, poprzez niezrównanego Mieczysława Czechowicza, który nie zagrał od dawna tak dobrze jak w roli chrześcijanina Ferroviusa, Jana Kreczmara, który odżył i odnalazł siebie na scenie Teatru Współczesnego, wydobywając całą intelektualną treść i elegancki humor postaci Cezara, Martę Lipińską, uroczą, dysponującą pięknym głosem, szlachetnym ruchem, jako Lavinia (może tylko trochę słabszą w deklaratywnych partiach roli, ale to nie tylko jej wina; autor obszedł się też gorzej z postacią pozytywnej bohaterki), Zbigniewa Zapasiewicza, Henryka Borowskiego, Tadeusza Surowę, Józefa Koniecznego (bardzo zabawnego, zniewieściałego patrycjusza), Edwarda Dziewońskiego, Aleksandra Bardiniego, Edmunda Fidlera, Mariana Friedmana, aż po wyrazistą i pyskatą Barbarę Wrzesińską (Megara), Mieczysława Pawlikowskiego, Janusza Bylczyńskiego i Eugeniusza Poredę. Nie jest to teatr gwiazd, lecz zespołowe przedstawienie, które nie ma słabych punktów, gdyż grają w nim tylko bardzo dobrzy i dobrzy aktorzy, pod świetna batutą świadomego swych celów reżysera. Choć więc wychodząc z teatru nie wynosimy zbyt bogatego materiału do przemyśleń i dyskusji, to jednak przeżywamy w czasie spektaklu prawdziwą przyjemność. Jest to bowiem radość dobrego teatru, dobrego dowcipu, dobrej gry, intelektualna rozrywka w najlepszym tego słowa znaczeniu. Odkurzony Shaw, podany