Mieszczanin szlachcicem
Leszek Żukowski, Gazeta Studencka, 19.01.2000
Szlachcic nie z urodzenia Pewien znany malarz na pytanie dziennikarza, czego najbardziej nie znosi, odpowiedział: snobów chrapiących na koncertach w filharmonii Gdyby Molier żył dzisiaj, bohaterem swej sztuki prawdopodobnie uczyniłby właśnie takiego snobistycznego biznesmena, dla którego udział w wydarzeniu kulturalnym jest przykrym obowiązkiem. Pan Jourdain - tytułowa postać Mieszczanina szlachcicem - nie byłby w naszych czasach jakimś odosobnionym dziwadłem. Przeciwnie, doskonale wpasowałby się w szereg podobnych mu "miłośników sztuki". Wbrew pozorom napisany ponad 200 lat temu tekst jest dzisiaj nadal niezwykle aktualny. I tak właśnie odczytali go autorzy przedstawienia w warszawskim Teatrze Współczesnym. Pan Jourdain, zamożny mieszczanin pragnie znaleźć się w tzw. szlacheckiej elicie. Gotów jest zapłacić każde pieniądze, aby służba mówiła do niego "wielmożny panie", aby móc błyszczeć w towarzystwie znajomością obcojęzycznych zwrotów, aby wszyscy myśleli o nim, jak o wielkim znawcy sztuki. Jest tylko jeden problem. Pan Jourdain jest człowiekiem prostym, a nawet trochę prostackim i jakakolwiek edukacja przychodzi mu z ogromnym trudem. Sam zresztą przyznaje, słuchając wywodu wynajętego filozofa, że ta cała nauka to dla niego jedno wielkie huku-puku. Parafrazując słynne powiedzenie, można by rzec w odniesieniu do niego, że nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie konesera ( sztuki, oczywiście). Mieszczanin szlachciem jest komedią, która dzisiaj może śmieszyć pod warunkiem, że reżyser znajdzie klucz do obsadzenia głównej roli. Maciejowi Englertowi, który przeniósł Mieszczanina na deski Teatru Współczesnego, na szczęście to się to udało. Rolę pana Jourdain powierzył Krzysztofowi Kowalewskiemu i był to strzał w dziesiątkę. Aktor wspaniale kontrastuje swoją potężną sylwetkę z niezdarnymi ruchami rąk i nóg, mającymi świadczyć o delikatności bohatera. Reżyser był zresztą w o tyle szczęśliwej sytuacji, że mając do dyspozycji znakomity zespół Teatru Współczesnego. Mniejsze role mógł także obsadzić bardzo dobrymi aktorami. To dzięki nim sztuka jest na scenie o wiele śmieszniejsza niż w lekturze. Maciej Englert zrobił spektakl, dla miłośników klasycznego teatru. Spektakl, który w kwestii formalnej, oprócz znakomitego aktorstwa i ciekawej scenografii, niczym by się specjalnie nie wyróżniał, gdyby nie jedna scena: do Pana Jourdain przybywa przebrana za Turków grupa znajomych młodzieńca, który stara się o rękę córki głównego bohatera. Odgrywają przed nim miniaturowe przedstawienie, po którym Pan Jourdain godzi się na ślub. Scena ta to prawdziwy teatralny majstresztyk i chociażby dla niej warto ten spektakl zobaczyć.