Zbrodnie serca
„Zbrodnie serca” w Teatrze Współczesnym, Rafał Siemko, www.terazteatr.pl, 18.09.2018
Zbrodnie serca to sztuka o wielkim potencjale na sukces. Sztuka Beth Hanley została nagrodzona Pulitzerem, doczekała się już swojej wspaniałej ekranizacji z gwiazdorską obsadą (Sissy Spacek, Jessica Lange i Diane Keaton) i nominacją do Oscara, jej fabuła to wyważone pomieszanie tego, co w życiu najlepsze i najgorsze. Tego, co poważne i szalone. Z tego rodzaju przedsięwzięciami teatralnymi istnieje problem polegający na tym, że w takim samym stopniu mogą zakończyć się spektakularnym sukcesem, jak i porażką. Jak było w przypadku spektaklu Teatru Współczesnego? Zapraszam do przeczytania niniejszej recenzji.
Scenografia została wystylizowana na pomieszczenie, które ma przedstawiać kuchnię w stylu retro. Przestrzeń jest raczej mała i może przypominać przestrzeń znaną z seriali telewizyjnych, czy też raczej sitcomu. Panuje minimalizm połączony ze stylizacją na minioną epokę. Granica między sceną i widownią jest umowna, nie jest wyraźnie oddzielona od publiczności, co sprawia, że widz ma wrażenie bycia w bezpośrednim sąsiedztwie wydarzeń.
Przedstawienie Teatru Współczesnego można nazwać opowieścią o losach pewnej rodziny. Siostry Magrath mieszkają gdzieś na peryferiach amerykańskiego stanu Missisipi. W zasadzie każda z nich jest w jakiś sposób emocjonalnie okaleczona, wewnętrznie skłócona ze światem. Monika Krzywkowska wciela się w Lenny, najstarszą z nich i zarazem tę, którą byśmy nazwali najbardziej rozważną ale też zdecydowanie nadopiekuńczą. Zachowuje się jakby chciał dwóm młodszym siostrom zastąpić matkę. Monika Kwiatkowskia i Katarzyna Dąbrowska prezentują sobą dwa inne modele osobowości. Ta pierwsza wycofaną, żyjącą we własnym świecie, nieco infantylną ale też nieprzystosowaną do rzeczywistości Babe; a druga odważną i pewną swoich racji – acz chyba nazbyt egoistyczą – Meggie. Wszystkie trzy stają przed wielkim problemem, kiedy Babe zostaje oskarżona o próbę zamordowania swojego męża. Na jaw wychodzą bolesne fakty z życia sióstr, rodziny oraz ukrywane wzajemne pretensje.
Nie trudno się domyśleć, ze w zasadzie cały ciężar przedstawienia musiały wziąć na siebie aktorki. To one będą przebywały najczęściej na scenie (w zasadzie cały czas, czasami tylko pojedynczo schodząc za kulisy), a ich wzajemne interakcje i dialogi będą napędzały akcje. Trio Krzywkowska – Kwiatkowska – Dąbrowska doskonale sobie poradziło z tym wyzwaniem, które przed nimi stanęło i udało im się odzwierciedlić na scenie wszystkie niuanse skomplikowanych osobowości swoich bohaterek. Właściwie cała rodzina jest dysfunkcyjna, niedostosowana do rzeczywistości; i to co najmniej od dwóch pokoleń, a jeśli wsłuchać się w dialogi, to można dostrzec pewne sugestie wypowiadane przez siostry, że od trzech. W zasadzie każda z kobiet jest w jakiś sposób okaleczona emocjonalnie, każda w inny sposób, każda z nich kryje jakieś bolesne wspomnienia, uczucia, sentymenty; nie o wszystkich jednak dzielą się ze sobą, wiele uczuć – tych najciemniejszych szczególnie – kryją w sobie. Te skrywane, duszone w sobie złe emocje w końcu muszą wybuchnąć ze wzmożoną siłą.
Aby oddać sprawiedliwość całej obsadzie muszę wspomnieć również o Agnieszce Suchorze, która wcieliła się w Chick, dwulicową kuzynkę sióstr. W przedstawieniu są też obecni dwaj mężczyźni; Mikołaj Chroboczek i Szymon Roszak, odpowiednio: Doc, były partner Meg oraz Barnette, adwokat Babe. Wszyscy doskonale wywiązali się ze swojego zadania.
Jakkolwiek sztuka Hanley została uhonorowana Nagrodą Pulitzera, to nie została klasykiem gatunku; chyba nawet na jakiś czas została zapomniana. Autor miał doskonałe wyczucie czasu i gry nastrojami oraz czarnym humorem. W jednej chwili na scenie dzieje się dramat, a już chwile później dzięki jakiemuś gestowi, zdarzeniu, dialogowi nastrój zmienia się całkowicie. Fabuła zaskakuje, śmieszy, czasami wzbudza też złość albo melancholię, są co prawda pewne wątki, które stały się nieaktualne, ponieważ czasy się zmieniły ale sama fabuła nie jest na tyle uzależniona od realiów epoki, w której powstała, aby utraciła swoją uniwersalność. Co prawda jest trochę dłużyzn ale nie przytłaczają. Z całą pewnością spektakl jest warty uwagi.
https://www.terazteatr.pl/aktualnosci/zbrodnie-serca-recenzja,4605