Kretyn i Ska. Trzy jednoaktówki.
Jaszcz, Trybuna Ludu, 1970.04.04
Trzy jednoaktówki starego włoskiego majstra są skeczowe i realistyczne. Reżyser uznał je - być może słusznie - za mało dowcipne, secesyjne, zbutwiałe. Nie tylko więc otrzepał je z wyimaginowanego i rzeczywistego kurzu, ale ustroił cyrkowo, dał oprawić cudacznie i powiązał je konferansjerką z Bim-Bomu.
Męczył się i męczył, jeden pomysł piętrzył nad drugim i dziesiątym, aż zrobiła się tzw. nieznośna piła, na której wytrzymać trudno.
Proszę mi darować te mocne słowa. Nie lubię mocnych słów, ale czasem tylko one mogą przynieść ulgę. "Reżyser ma pomysły". W ciągu dwu tygodni najpierw Piaskowski w Dramatycznym, a teraz Kajzar we Współczesnym. Na razie obaj w salach kameralnych, ale co będzie gdy wkroczą na główne? Sensowna satyrka obyczajowa czy społeczna Pirandella zrobiła się w teatrze na Czackiego igraszką mało sensowną i wydziwiającą. Żeby to chociaż było absurdalnie zabawne! Ale jest tylko usypiająco nudne. Chyba mocny happening rozruszałby widzów. To by dopiero było coś!
Szkoda wysiłku doskonałych aktorów Teatru Współczesnego, z których zwłaszcza Wiesław Michnikowski w trzech wcieleniach dał trzy celne próbki swego czarnego i filozofującego humoru. Szalał w dwu wcieleniach Czesław Wołłejko, odklejał i przyklejał wąsy a la Salvadore Dali, straszył peruką z hippisowkimi włosiskami.