Psie serce
Dlaczego pies stał się obywatelem Szarikowem? , Adam Stencel, kulturanacodzien.pl, styczeń 2019
Spektakl Psie serce, wystawiany na podstawie kultowej noweli rosyjskiego pisarza Michaiła Bułhakowa to doskonała adaptacja klasycznego tekstu wydanego w jego ojczyźnie po raz pierwszy dopiero w 1987 roku (62 lata od powstania!). Maciej Englert – reżyser spektaklu – zaufał autorowi, wiernie odwzorował fabułę oraz bohaterów i nie zdecydował się na modne obecnie „uwspółcześnianie” akcji. Spójność i konsekwencja w realizacji oraz doskonała gra aktorska dają widzowi dwie godziny elektryzującego doświadczenia obcowania z teatrem na najwyższym poziomie.
Psie serce to opowieść o tym, jakim miastem była Moskwa w 1925 roku. Przejmująca zima wywiera wpływ na życie wszystkich mieszkańców, a gdzieś między ich nogami plącze się bezdomny pies – Szarik (w tej roli Borys Szyc). Bolesny żywot czworonoga odmienia się, gdy trafia pod skrzydła profesora Filipa Filipowicza (Krzysztof Wakuliński), który przygarniając go nie ma czystych intencji, zamierza bowiem przeprowadzić na nim szokujący eksperyment. Szarik stopniowo staje się obywatelem Szarikowem, bezmyślnym głupcem, uosobieniem woli ludu.
Spektaklowi nie ma słabych punktów, wizja reżysera pozwala widzowi przenieść się w realia dawnej Moskwy; zimnej i brutalnej, będącej doskonałym tłem dla nastroju panującego w sztuce. Gdyby to jednak było za mało – doskonała scenografia, za którą stoi Marcin Stajewski i kostiumy autorstwa Anny Englert czynią ten obraz jeszcze klarowniejszym. Można przypuszczać, że skromność tych elementów była celowa; pozwalają widzowi poczuć się częścią wykreowanego świata, ale nie odwracają uwagi od fabuły.
Aktorzy, nawet ci w epizodycznych rolach, przykuwają uwagę, kiedy tylko pojawiają się na scenie; jesteśmy w stanie zapamiętać każdą postać, nawet taką, którą dane nam było widzieć zaledwie przez kilka minut. Poza doskonałymi Borysem Szycem w roli głównej i Krzysztofem Wakulińskim wcielającym się w profesora Filipowicza, na szczególną uwagę zasługuje również troje innych aktorów. Joanna Jeżowska i Barbara Wypych tworzą na deskach teatru magnetyczny duet, ich bohaterki – jedna potulna, druga zadziorna – dają widzowi złudne poczucie ciepłej, domowej atmosfery, która jednak szybko przemija, a Daria i Zina stają się ważnymi postaciami w intrydze skierowanej przeciwko obywatelowi Szarikowowi. Szymon Mysłakowski w roli doktora Iwana Arnoldowicza to najbardziej charyzmatyczna ze wszystkich postaci, wyważony i spokojny, zaskakujący brutalnością w odpowiednich momentach. Aktor wykreował postać kompletną, która skupia na sobie uwagę widza; nieustannie wypatrujemy go na scenie, zastanawiamy się nad kolejnym posunięciem i jesteśmy ciekawi każdego kolejnego słowa.
Czemu pies stał się Szarikowem, bezmyślną machiną spijającą każde słowo z ust innych towarzyszy obywateli? W jaki sposób dajemy sobą manipulować i pozwalamy, aby sztandarowe wartości innych osób stały się czymś, co ma identyfikować nas? Jaki jest powód tego, że gubimy indywidualizm? I wreszcie, kim są jednostki kontrolujące całe społeczeństwo? Czy faktycznie niezbędne jest zastąpienie ich przedstawicielami nowego porządku? To co Englert zaproponował widzowi to domknięta kompozycyjna całość. Spektakl nie ma słabych punktów, trzyma w napięciu do ostatniej minuty. Reżyser nie jest dosadny w swojej interpretacji, nie narzuca widzowi tego, jak sztukę powinien odczytać. Spektakl wzbudza wiele refleksji nad współczesnością i jest to niewątpliwie poruszające doświadczenie, które może natchnąć widza do rozważań nad kondycją współczesnego społeczeństwa.