Najlepsi z przyjaciół
Ogrody, biblioteki i dojrzałe jabłka w Teatrze Małym Piękna bajka o przyjaźni, Irena Maślińska, Express Wieczorny nr 39, 25.02.1993
Sztuka Hugh’a Whitemore'a „Najlepsi z przyjaciół”- wyreżyserowana na scenie Teatru Małego przez Macieja Englerta utkana została misternie z fragmentów wieloletniej korespondencji trojga wybitnych ludzi.
George Bernard Shaw (1856—1950), wielki angielski dramaturg, laureat Nagrody Nobla z 1925 r., był jedną z najsłynniejszych osobistości swoich czasów.
Laurencja McLachtan już jako młoda dziewczyna przywdziała habit zakonny. Przez ponad 30 lat była przełożoną klasztoru w Stanbrook. Jest autorką wybitnych prac na temat muzyki gregoriańskiej. Sir Sydney Cockerell to literaturoznawca, bibliofil i kolekcjoner, dyrektor Fitzwilliam Museum Cambridge.
Tych troje różniło się temperamentem, światopoglądem i wyborem drogi życiowej. Pewnie dlatego byli dla siebie nawzajem fascynujący. We wzajemnej odmienności potrafili dostrzegać nieocenione bogactwo. A do tego niezbędna jest tolerancja i głęboka kultura.
Chociaż każde z nich żyło w zupełnie inny sposób, pisząc do siebie latami listy, spotykali się we wspólnej duchowej przestrzeni. W Teatrze Małym określa ją wizualnie scenografia Marka Lewandowskiego — to zieleń ogrodów, sterty książek na biurkach, leżące wszędzie jabłka, a także róże, które G. B. Shaw (Zbigniew Zapasiewicz) wstawia do wazonu. Sztuka Whitemore’a mówi bowiem także o akceptacji i radości życia. Tu chyba zresztą należy szukać źródeł nadzwyczajnej długowieczności wszystkich trojga przyjaciół (Shaw, wegetarianin, żył 96 lat, sir Cockerell — 95, Matka Laurencja — 87).
Przedstawienie, doskonale grane i (obok Zapasiewicza Marta Lipińska i Marek Bargiełowski) toczy się jednak nieco monotonnie. Jest chyba jakiś fałsz w pokazowej harmonii świata bohaterów tej sztuki. To wszystko brzmi trochę jak bajka. Rzecz zyskuje na prawdzie i dramatyzmie w akcie drugim, gdy stają oni wobec problemów późnej starości i śmierci.
By oglądać z satysfakcją „Najlepszych z przyjaciół”, trzeba przestawić się na rytm odmienny od tego, w jakim na ogół żyjemy. Ale przecież jeśli to już nastąpi, zostaniemy tym samym sowicie wynagrodzeni.
Do każdego teatralnego programu dołączono kopertę z papierom listowym. Wszak cała historia, rozgrywająca się przed oczyma widzów, dokonała się dzięki korespondencji. To przedstawienie, które jednych pewno nieco znudzi, innym da wiele do myślenia. Jest także trochę jak list ze świata ogrodów, bibliotek i dojrzałych jabłek.