Hamlet
Hamlet na Mokotowskiej, Wojciech Majcherek, http://wojciech-majcherek.blog.onet.pl, 4.06.2012
Hamleta Maciej Englert prawdopodobnie chciał wystawić na przekór tendencjom do uwspółcześniania klasyki, wszelkiego rodzaju przeróbkom, przepisywaniom i wariacjom. W scenie z aktorami skarżą się oni Hamletowi, że konkurencję robią im teatrzyki dziecięce. Rzadko kiedy w inscenizacjach Hamleta słyszy się te kwestie – w spektaklu Englerta wydobyto je w sposób jawnie aluzyjny, przy tym nie są to aluzje do teatru czasów Szekspira. Hamlet we Współczesnym zrobiony jest zatem z całkowitym szacunkiem dla tekstu. Rzekłbym: z ostentacyjnym szacunkiem. Nawet wybór przekładu Józefa Paszkowskiego wydaje się służyć tej postawie.
Przez cztery godziny śledzimy akcję Hamleta tak jak byśmy wrócili do pierwszej lektury tragedii. W przedstawieniu Englerta wszystko jest jak trzeba: Hamlet w ręku trzyma czaszkę Yoricka, Ofelia szaleje w białej sukience, florety furczą w scenie śmiertelnego pojedynku z Laertesem. Nie ma żadnych dziwactw, nikt się goły nie pokazuje, nawet nie ma projekcji video, a Marcin Stajewski znowu dokonał cudu, żeby mała scenę Współczesnego rozepchnąć maksymalnie po bokach, w głąb i na wysokość (może trochę za dużo kolumn poustawiał, bo czasami utrudniają widok) i oświetlić ją jeszcze tak, że robi wrażenie niezwykłych przestrzeni.
Spektakl bardziej opowiada historię księcia Danii niż wskazuje jakieś wyraźne tropy interpretacyjne. Jest trochę polityczny, a trochę refleksyjny, przy czym refleksja dotyczy ogólnie ludzkiej natury. Hamleta gra Borys Szyc i niewątpliwie nie jest to Hamlet neurastenik, nadwrażliwiec i chłopiec emo. To młody mężczyzna, która ma sprawę do załatwienia w tym niemoralnym świecie i raczej pewność swoich racji. Korzysta z inteligencji, atakując otoczenie sarkazmem i przewrotnym dowcipem (zawierające to kwestie wybrzmiewają na scenie w całej krasie). Hamlet nie ma niestety wyraźnych partnerów w rozgrywce. I Klaudiusz, i zwłaszcza Gertruda są rysowani nazbyt zewnętrznie. Podobnie Ofelia. Z Poloniusza Sławomir Orzechowski robi komiczną figurę łajdaka. Generalnie zatem racje i postawy bohaterów są bardziej zilustrowane niż głębiej odkryte.
Niewątpliwie słuszne są intencje tego przedstawienia. Dzisiaj klasyka zrobiona po bożemu urasta do czynu awangardowego. Publiczność musi mieć możliwość obcowania z takim teatrem, choćby po to, by wiedziała, co inni negują. Ale chciałoby się, żeby sukces tak zrealizowanej inscenizacji Hamleta jak we Współczesnym był bezdyskusyjny. Żeby pokazywał nie tylko moc literatury, ale również siłę teatru. Obawiam się niestety, że teatry dziecięce po tej konfrontacji nie spoważnieją.