Gran operita
Getto na wieki Wiery Gran, Tomasz Miłkowski, Przegląd, 31.05.2011
To było ambitne i trudne przedsięwzięcie, na granicy dużego ryzyka - jak opowiadać piosenką, tańcem, mieszanką musicalu i opery buffa o sprawach tak trudnych jak wojna, getto, Holokaust i powikłane losy powojenne? A jednak okazało się, że to możliwe. 0 zapomnianej polskiej śpiewaczce żydowskiego pochodzenia, Wierze Gran, zaczęło znowu być głośno za sprawą opublikowanej niedawno książki Agaty Tuszyńskiej, "Oskarżona Wiera Gran", a także poświęconej artystce powieści Remigiusza Grzeli "Bądź moim Bogiem". W rozbudzone na nowo zainteresowanie trafia widowisko Marcina Przybylskiego, autora scenariusza i reżysera "Gran operity", której bohaterką jest właśnie Wiera. Przybylski nie poprzestał na prezentacji postaci i jej wielkich przebojów ("Jej pierwszy bal"), ale zbudował za ich pomocą - i oszczędnie dozowanych dialogów - opowieść o niszczącej sile złych języków, które zdolne są człowieka zdruzgotać. Utalentowana pieśniarka, nazywana polską Edith Piaf, padła bowiem ofiarą pomówień, oskarżana o kolaborację z Niemcami. I choć kilkakrotnie była oczyszczana przez sądy, do końca życia zmagała się ze zmorami przeszłości. Jej historia to przestroga przed łatwym ferowaniem wyroków, które mogą człowieka zniszczyć. Tuszyńska nie rozstrzyga, czy Gran była bez skazy, ale też jej nie obwinia. Podobnie postępuje Przybylski, daleki od roli sędziego. Forma widowiska, którego główna siła tkwi w warstwie muzycznej, ograniczyła narrację wiążącą poszczególne sceny do minimum - nie do końca udało się Przybylskiemu te sceny dostatecznie jasno powiązać, czasem skrót raził schematem (dotyczy to zwłaszcza sceny w UB, zrealizowanej w stylu "teatru IPN"), ale na szczęście poetycki kształt spektaklu zwyciężał. Brawurowo wypadła scena prezentująca wybuch wojny i początek okupacji, której spoiwem była Chaplinowska "Titina" w przeróbce Hemara, mistrzowsko wykonana przez Monikę Pikułę i cały zespół, porywający był groźny "Lambeth walk", symbolizujący pułapkę wiecznego getta, z którego z trudem próbowała się wyrwać Wiera Gran. Nie byłoby jednak tego spektaklu bez Moniki Węgiel, która już wcześniej zwróciła uwagę siłą głosu, oryginalnym brzmieniem i aktorską interpretacją (śpiewała przebój Edith Piaf "Życie na różowo" w przedstawieniu Współczesnego "To idzie młodość", a rok temu zgrała Piaf w Teatrze Nowym w Słupsku). Tym razem wykorzystała szansę, aby nie tylko potwierdzić swoją dyspozycję wokalną, ale i rosnące umiejętności aktorskie - dotyczy to zwłaszcza poruszającego finału widowiska, imaginacyjnego spotkania z jej zmarłym podczas okupacji synkiem.