Moralność pani Dulskiej
Dulska bez kurzu., Dagmara Olewińska, www.teatrdlawas.pl, 19.11.2011
Kiedy na deskach teatralnych wystawia się dramat, który ma ponad sto lat, to zastanawiamy się, ile i co z tego pozostało dla współczesnych widzów? Agnieszka Glińska pokazuje, że więcej niż nam się wydaje. I choć spektakl gwarantuje dobrą zabawę, wyłania się z niego gorzka diagnoza.
Poranek w salonie Państwa Dulskich. Tytułowa Aniela próbuje zagonić resztę rodziny do domowych obowiązków. Postać Dulskiej jest skonstruowana inaczej niż w dramacie Zapolskiej. Nie ma w sobie nic z tamtej zaniedbanej, rozczochranej kobiety w podziurawionych kapciach. Na scenie pojawia się młoda, atrakcyjna bohaterka w satynowej podomce. To raczej nowoczesna pani domu niż współczesna feministka dążąca do samorealizacji. Zarządza rodzinnym budżetem, prowadza córki na zajęcia z baletu, rozdziela obowiązki, ale przede wszystkim dba o dobre imię domu. I wydaje się, że nad wszystkim ma kontrolę, dopóki nie dowiaduje się, że jej jedyny, ukochany syn Zbyszko (znakomity Marcin Januszkiewicz) romansuje z młodą służącą i co więcej - zamierza się z nią ożenić wbrew woli matki. Szereg intryg i podstępów ma nie dopuścić do plamy na honorze rodziny.
Akcja sztuki, choć teoretycznie została przeniesiona w lata 20. minionego wieku, tak naprawdę zastyga w bezczasie. Może dziać się niemal w każdym okresie, w każdym miejscu. Nie zanurzamy się w inne realia ani za pomocą scenografii, ani strojów.Glińska nie zastosowała ówczesnej stylizacji, aby oddać wierny klimat dramatu. Przyjęta konwencja pokazuję, że historia dotyczy nas wszystkich. Bohaterowie zachowują się podobnie, jak niejedna współczesna rodzina. Mówią do siebie, ale ze sobą nie rozmawiają. Po cichu buntują się przed narzuconymi zasadami.
Dzięki elementom taneczno-muzycznym, wplecionym między sceny, spektakl jest niezwykle dynamiczny. Uwidacznia fałsz i groteskę zastanej sytuacji. Siła przedstawienia tkwi także w doskonale dobranej obsadzie. Monika Krzywkowska z dużą finezją nadaje nowe oblicze współczesnej Dulskiej. Każdy jej gest, ruch, emocje są precyzyjnie wypracowane. Olśniewa Monika Pikuła w roli Hesi i nierzadko to na niej skupia się cała uwaga widza. Nie można od niej oderwać oczu. Hesia, grana przezPikułę, jest spontaniczna, lekkomyślna, chce dominować, ale urzeka swoją dziewczęcą świeżością i naiwnością.
Nie wierzę w tzw. odczytywanie tekstów na nowo. Ale wierzę w świeże interpretacje.Glińska daleko ucieka od szkolnej wersji "Moralności Pani Dulskiej", dostrzegając znacznie większy potencjał dramatu Zapolskiej. Dulska to elegancka, zadbana, chcąca się podobać kobieta. Przedstawienie udowadnia niezwykłą świadomość reżyserki w stosowaniu rozmaitych zabiegów inscenizacyjno-interpretacyjnych. Glińska odkurzyła mieszczański dramat, nie zabierając z niego zbyt wiele, niczego nie dopisując, skracając jedynie nieznacznie pierwotny tekst.
Określenie "atrakcyjny" w recenzowaniu spektaklu może wywołać ambiwalentne skojarzenia i odczucia. Ja się odważę. Dulska w warszawskim Teatrze Współczesnym jest atrakcyjna. To spektakl zwarty, przyjemny, refleksyjny.
Takiej Dulskiej jeszcze nie było.