Całe dni na drzewach
Samotność i… złoto, Karolina Beylin, Express Wieczorny 5.III.1968, 5.03.1968
Autorka sztuki „Całe dni na drzewach” Marguerite Duras znana jest i poza swą francuską ojczyzną z licznych powieści, sztuk teatralnych i scenariuszy filmowych
(m.in. scenariusz do głośnego filmu „Hiroszima”).
Sztuka, którą oglądamy, rozpoczyna się od przyjazdu z dalekich kolonii francuskich Matki do mieszkającego w Paryżu i pięć lat przez nią nie widzianego Syna. Początek zapowiada zrazu treść sensacyjną, a nawet wręcz kryminalną. Na to wrażenie składa się wiele otwierających akcję motywów: przywiezione przez Matkę kosztowności i pieniądze, obojętny aż do okrucieństwa, mimo pozorów troskliwości, stosunek Syna do Matki, kłopoty finansowe i skłonność do hazardu Syna, nawet obecność w jego domu dziewczyny ulicznej Marcelle.
Ale szybko to pierwsze wrażenie mija i stajemy wobec motywów natury wyłącznie psychologicznej. Autorka pokazała tu bowiem samotność bohaterów, wynikającą przede wszystkim z ich egoizmu, zachłanności i okrucieństwa. Tyczy się to zarówno Matki, jak Syna. Matce jeszcze chwilami współczujemy ze względu na jej prawdziwą miłość do Syna. Syna natomiast, obłudnika, okrutnika, brutala, karciarza nie usprawiedliwi nic. Paradoksem jest tu fakt, iż jedyną postacią, której samotność w pełni rozumiemy, jest dziewczyna uliczna Marcelle.
W sztuce dużą rolą odgrywa sprawa zafascynowania pieniądzem, który jest głównym celem zarówno Matki jak Syna. Z tegoż motywu rodzi się następny: pogarda tych dwojga do tych, którzy zdobywają pieniądz ciężką pracą, dostarczając ich natomiast takim, jak Matka wzbogaconym fabrykantom.
Pierwsza część sztuki odznacza się akcją o żywym tempie i wierzy się, że dąży do interesującego zakończenia. Ale w drugiej części tempo to słabnie, a zakończenie mówi niewiele: po prostu Matka odjeżdża zawiedziona, a jednocześnie odjeżdża Marcelle, która nagle ujrzała swego ukochanego w prawdziwym świetle.
Sztuka obroniła się znakomitą gra wszystkich jej wykonawców. Dla tej gry przede wszystkim warto spektakl obejrzeć.
Barbara Ludwiżanka stworzyła żywą, przekonywającą widza postać Matki, na której barkach spoczywa główny ciężar tej sztuki. Miała momenty wyśmienite i to zarówno groteskowe, jak głęboko tragiczne. Zaliczyć może tę rolę niewątpliwie do jednej z najlepszych swych kreacji Andrzej Łapicki (jednocześnie subtelny reżyser tego spektaklu) mimo że odtwarzał postać Syna wybitnie negatywną, podbijał publiczność niekłamanym urokiem. Nikt nie dziwił cię Marcelli, że mimo brutalności kochanka, tak długo przy nim trwała. Jednocześnie zaś podkreślał i złe strony charakteru odtwarzanej postaci.
Barbara Sołtysik w roli Marcelle była uosobieniem wdzięku i prostoty i zgodnie z zamiarem autorki najsympatyczniejszą postacią spośród wszystkich bohaterów sztuki. Wzruszająco kochała i pięknie płakała.
Charakterystyczną postać barmana Dede zagrał trafnie Tadeusz Surowa.
Wnętrza mieszkania i baru realistycznie stworzył Wojciech Sieciński.