Udając ofiarę
W roli trupa, Tadeusz Nyczek, Przekrój nr 48, 30.11.2006
A u Rosjan jak zwykle: i smieszno, i straszno Podobno bracia Presniakow, autorzy groteskowych komediodramatów w gogolowskim stylu, robią teraz największą karierę spośród rosyjskiej braci piszącej dla teatru. Czyżby powoli zachodziła krwawa gwiazda Kolady i jego akolitów, specjalistów od brutalnych dramatów społecznych? Pomysł "Udając ofiarę" jest z "Hamleta": pewnemu młodzieńcowi w niejasnych okolicznościach ginie ojciec, a do skumania się w parę dążą matka i "wujek Piotr". Jest jeszcze prostacka narzeczona i kilka morderstw w tle. Tyle że współczesny rosyjski Hamlet już z nikim nie walczy, tylko kryje się i maskuje. Wie, że w zdeprawowanym świecie nie ma szans. Nie próbuje wyjaśniać śmierci ojca ani w ogóle żadnej zbrodni. Najwyżej wynajmuje się policji do ról ofiar w prowadzonych śledztwach. Przyzwyczaja się do roli trupa, uznawszy, że otaczające go życie jest w gruncie rzeczy wielką groteskową maszynerią do produkowania żywych trupów wypełnionych głupstwem i świństwem. Fabuła właściwie księżycowa... gdyby nie poetyka zdrowego dystansu, z jakim i autorzy, i realizatorzy traktują cały ten światek. Englert prowadzi aktorów po cienkiej granicy farsy i dramatu. Borys Szyc gra główną rolę tak, jakby go obsadzono w epizodzie odźwiernego - zgodnie z paradoksem, którym stoi cała postać. Wyborna jest policyjna parka - Agnieszka Suchora i Andrzej Zieliński. Kto zobaczy Stanisławę Celińską w roli japońskiej kelnerki, na długo zapomni o sushi. Jeśli coś może drażnić, to komedyjne szarże; na szczęście okazjonalne."