Tryptyk
Roman Szydłowski, Trybuna ludu, 29.04.1980
[...] Sztuka składa się z trzech scen, trzech obrazów. W pierwszym - uczestniczymy w uroczystościach po pogrzebie bohatera sztuki. Jest wdowa, jej przyjaciele i znajomi [...] Kiedy wszyscy wyszli posilić się do ogrodu pięknej willi, wchodzi niepostrzeżenie nieboszczyk, a wdowa zaczyna z nim rozmawiać. Jest to raczej projekcja jej myśli, dialog z własnymi wyrzutami sumienia. Wdowa zna doskonale sposób reagowania swego zmarłego męża, wyobraża sobie , jak mógłby on na jej słowa odpowiedzieć i słyszy te odpowiedzi. Zofia Mrozowska i Henryk Borowski grają te role (na tle bardzo dobrego zespołu Teatru Współczesnego) - znakomicie. W drugiej scenie toczą się rozmowy pomiędzy nieżyjącymi na polanie nad rzeką. Lecz jeśli w pierwszej scenie jeden nieboszczyk pojawia się wśród żywych, tu na odwrót: jeden żywy (Pastor) zjawia się wśród umarłych. Rozmawia się tu o sprawach powszednich, codziennych, lecz wszystko osnute jest mgiełką poezji śmierci. W trzeciej scenie żywy rozmawia ze swą umarłą kochanką. Sens tej sceny (tak jak i całej sztuki) tkwi w tym, że wszystko, co zostało raz dokonane jest nieodwracalne i ostateczne. Nie można już tego naprawić, zmienić ani odpokutować.[...] Trzecia scena należy wyłącznie do Mai Komorowskiej (Francine) i Jana Englerta (Roger). Ich dialog jest tak gęsty, tak bardzo nasycony podtekstami, że można go smakować, jak dobre, stare wino. Erwin Axer opracował niezwykle precyzyjnie to przedstawienie. Każde słowo i każdy ruch ma tu swoją wymowę. Reżyser jakby skrył się za plecami aktorów. Nie narzuca się, ale widoczna jest jego sprawna ręka. Scenografia Ewy Starowieyskiej idealnie przystaje do myśli przewodniej utworu.