Wasza ekscelencja
Obrazki z ludzkiej menażerii, Jacek Wakar, Życie warszawy, 28.01.2006
"Wasza Ekscelencja" w Teatrze Współczesnym byłby spektaklem znakomitym, gdyby reżyser Izabella Cywińska nie odciągała uwagi widzów od aktorów - Andrzeja Zielińskiego i Wojciecha Pszoniaka. Zieliński daje w tytułowej partii popis życiowej kreacji. Jego Foma Fomicz Opiskin to nie tylko prowincjonalna, oślizgła kreatura, która rujnuje życie mieszkańców opisanego przez Fiodora Dostojewskiego domostwa. To także domorosły myśliciel, pseudofilozof, połączenie cech molierowskich Tartuffe'a (ze "Świętoszka") i Alcesta (bohatera "Mizantropa"), który z głoszenia prawdy uczynił broń w walce ze światem. Tyle tylko że Foma Zielińskiego czyni z siebie męczennika. Wystarczy na niego spojrzeć - długie, polepione brudem strąki przerzedzonych włosów, niedbały zarost, rozchełstany, ale aksamitny szlafrok. I jeszcze dziwnie łamiący się głos i oczy zawsze wzniesione do nieba. Zieliński pokazuje Fomę tym groźniejszym, im łatwiej przychodzi mu manipulowanie ludźmi. Robi to bez wysiłku, jakby znudzony. Jest przeświadczony o wygranej. Powracający na warszawską scenę Wojciech Pszoniak podkreśla drobnym krokiem, pochyloną sylwetką małość Generała. W jego interpretacji właściciel majątku z opowiadania "Wieś Stiepańczykowo i jej mieszkańcy" pomylił czynienie dobra ze służalczością. To doprowadza "dobrego człowieka" do upadku. Gdy w finale Ekscelencja na dobre rozsiada się w fotelu, Generał patrzy na to niewidzącymi oczami. Mimo że "Wieś Stiepańczykowo..." uchodzi za najbardziej pogodny utwór Dostojewskiego, mogłaby wywoływać ciarki. Gdyby postawić na jej komizm, pod którym kryje się groza świetnie ukazanych przez pisarza instynktów stadnych, kiedy wyrzekając się siebie, idzie się za dominującą siłą. Gdyby ukazać całe zło świata w małych sekwencjach rodem z pozornie beztroskiej ziemiańskiej komedii. Mając na scenie Pszoniaka, Zielińskiego, niezwykle sugestywną w epizodzie Generałowej Danutę Szaflarską i pozostałych świetnie ze sobą zgranych aktorów Współczesnego, takie przedstawienie było na wyciągnięcie ręki. Niestety, reżyser Izabella Cywińska miała swoje pomysły. Odzierając opowieść z całej rodzajowości, szukała natrętnej symboliki. Efektem jest pokazywanie postaci niczym wielkich marionetek, poruszanych niewidzialną ręką reżysera, co przywołuje słabsze spektakle Janusza Wiśniewskiego. To jego teatr współtworzyła muzyka Jerzego Satanowskiego, który opatrzył "Waszą Ekscelencję" całą masą dziwnych dźwięków. W majątku Generała bezustannie skrzypi podłoga, świszczy wiatr, bzyczą muchy. Nawiedzony dom. Jednak efekty, którymi szafuje w nadmiarze kompozytor, odwracają uwagę od bohaterów. I tak, zamiast traktatu o złu otrzymujemy tylko obrazki z ludzkiej menażerii. Szkoda.