Kariera Artura Ui
Andrzej Wirth, Nowa Kultura, 28.01.1962
W roli tytułowej Łomnicki dał kreację. Jest ona w założeniu dyskusyjna, ale artyzmem nie ustępuje głośnej kreacji Ekkeharda Schalla w Berliner Ensemble. Dyskusyjne jest zbliżenie postaci do historycznego wzoru. I to takie zbliżenie, jakie w zasadzie odpowiada sugestiom Brechta. Łomnicki gra kabotyna, ciężkiego psychopatę, imbecyla, narkomana etc. podprowadzając charakterystykę "pod historycznego H.". Tym samym demaskuje płaskość Brechtowskiej paraboli. Daje charakterystykę ośmieszającą, ale i zarazem mylącą przez swoją niezupełność. W toku akcji coraz bardziej upodabnia się do rzeczywistego H. W końcu wyrastają mu hitlerowskie wąsiki. Jesteśmy pod wrażeniem tego sugestywnego aktora. Narzuca apodyktycznie swoją psychopatyczną apatię, swoje histeryczne wybuchy, swoją maskę obłąkańca, swój kabotyński ton. Jest postacią rzeczywistą i zarazem absurdalną (absurdalną również jako gangster). W tej błazeńskiej masce mógłby grać króla małp z opery chińskiej. Cóż za skala! I jakaż siła w prowadzeniu roli! Ale zarazem jest w tym jakaś niepotrzebna "kropka nad i", przygięcie dwu członów paraboli, którego należało uniknąć - nawet za cenę gry przeciw tekstowi.