Udając ofiarę
Niby życie, Aneta Kyzioł, Polityka, 25.11.2006
Ten sezon warszawski Teatr Współczesny zaczął polską prapremierą głośnej sztuki braci Olega i Władimira Presniakowów "Udając ofiarę". Jest bardzo zabawną - mimo że pełną odniesień do "Hamleta" - opowieścią o pokoleniu współczesnych trzydziestolatków, bynajmniej nie tylko rosyjskich. Hamlet stawał przed dylematem "być albo nie być", tymczasem jego współczesne wcielenie Wala (Borys Szyc) już dawno postanowił nie istnieć. Nieabsorbująco pomieszkuje u matki, niezobowiązująco od pięciu lat uprawia seks ze swoją dziewczyną, bez zaangażowania studiował filozofię, a teraz markuje pracę, odgrywając ofiary przestępstw podczas milicyjnych wizji lokalnych. Udaje, że żyje, i udaje, że umiera. W ten sposób - jak tłumaczy - oswaja śmierć. Inaczej niż rosyjscy inscenizatorzy sztuki Priesniakowów reż. Maciej Englert nie poszedł w groteskę. Scenę zaludniają co prawda typy na granicy karykatury: roztargnieni przestępcy, niezdarni, ale nadrabiający miną członkowie rodziny Wali, mocno zagubiona w rzeczywistości milicyjna ekipa rekonstruująca zbrodnie, o Stanisławie Celińskiej [na zdjęciu] w roli "starej Japonki po przejściach" nie wspominając - jednak spod warstwy komediowej wyglądają całkiem poważne pytania o przyszłość świata rządzonego przez ludzi, którzy unikają wszelkiej odpowiedzialności. Najostrzej artykułuje je w swoim histerycznym monologu - najlepszym momencie tego bardzo dobrego przedstawienia - kapitan milicji (fantastyczna rola Andrzeja Zielińskiego).