Wagon
Pociagiem przez PRL, Piotr Kitrasiewicz, Express wieczorny, 24.02.2007
Spektakl jest adaptacją opowiadań Marka Nowakowskiego. Tytułowy wagon jest miejscem w którym śledzimy zmieniające się obyczaje i surowe prawa, jakim poddawani byli mieszkańcy naszego kraju począwszy od ostatniej wojny. Poznajemy je na przykładzie dialogów oraz zachowań bohaterów, podróżujących pociągiem i realizujących swoje nielegalne interesy, pijących i bawiących się albo po prostu - rozmawiających ze sobą o życiu. Akcja rozpoczyna się w okresie okupacji. Potem przesuwają się przed oczyma widza sceny będące odbiciem okresu stalinizmu, gomułkowskiego "Października", gwałtownych wydarzeń roku 1968, gierkowskiej - tak zwanej - stabilizacji, wreszcie - stanu wojennego. Bohaterami są, jak to u Nowakowskiego, szarzy zjadacze chleba, ludzie z przestępczego półświatka, niebieskie ptaszki. Także konduktorzy, facet obsługujący "Wars" i - w jednej ze scen - dwaj oficerowie Ludowego Wojska Polskiego: podpułkownik i major. Ta ostatnia scena jest najdłuższa w spektaklu i najbardziej wciągająca. Właśnie w "Warsie", w którym pije "Żytnią" kilku panów podejmujących w Polsce rodaczkę z Francji, dochodzi do ich nieoczekiwanego spotkania z podchmielonymi wojskowymi w delegacji. Następuje słowna konfrontacja na temat najnowszej historii (pod adresem wojskowych pada epitet "mongoły"), a jej ukoronowaniem jest prowokacja jakiej dopuszcza się jeden z cywili (Kiciuś, grany przez Krzysztofa Banaszyka) wznoszący toast za "polskiego oficera Monahema Begina". Mocną stroną spektaklu, zręcznie zainscenizowanego na ciasnej przestrzeni Sceny w Baraku Teatru Współczesnego przez Krzysztofa Zaleskiego, jest gra aktorów. Poziom aktorskich kreacji jest normą placówki przy Mokotowskiej, której artyści tworzą zazwyczaj pełnokrwiste postaci sceniczne wynikające ze starannego budowania roli. Aktorzy wcielają się w różne postaci, na przykład Piotr Garlicki jest "granatowym" policjantem, kolejarzem, oficerem LWP i funkcjonariuszem bezpieki. Największe brawa należą się Damianowi Damięckiemu, kreującemu - kolejno - starszego mężczyznę, majora oraz naczelnika. Zwłaszcza w monologu steranego życiem podróżnego, jadącego do szpitala na operację, przedwojennego "komunisty" z ul. Żelaznej, dał koncert gry aktorskiej najwyższej klasy. Ale pozostali wykonawcy w niewielkim stopniu ustępowali mu pola. Zapada w pamięć jadąca bez celu bezdomna Dziewczyna - Moniki Pikuły, Technik Kozłowski - Dariusza Dobkowskiego, Krzysztof - Macieja Marczewskiego, Kiciarz - Sebastiana Świerszcza. Przerywnikiem poszczególnych scen są nastrojowe piosenki śpiewane przez Joannę Jeżewską, towarzyszące swoim melancholijnym tonem losowi szarych podróżnych mknących szarym ekspresem przez szarą polską rzeczywistość. Oszczędna, ale wyczerpująca scenografia Marka Chowańca współtworzyła atmosferę tamtych lat, skondensowaną w wagonowych scenkach i dialogach. Na małej Scenie w Baraku otrzymaliśmy porządnie zrealizowany i świetnie zagrany spektakl oparty na dobrej literaturze. Spektakl bardzo polski z ducha, a także bardzo warszawski, bo unosi się nad nim klimat dawnej stolicy: tej okupacyjnej, tuż powojennej oraz późniejszej. Czasy zmieniają się, ale mentalność, przysłowiowa "charakterność", wytrwałość i pogoda ducha warszawiaków są ciągle takie same.