Transfer
Widowisko o duchowych spustoszeniach współczesności. Świetna inscenizacja przeciętnej sztuki, Janusz R. Kowalczyk, Rzeczpospolita, 22.03.2005

Maciej Englert, reżyser, który przed laty przeniósł na scenę "Mistrza i Małgorzatę" Bułhakowa, odnalazł podobne szatańskie klimaty w sztuce "Transfer" Maksyma Kuroczkina. Tym razem to nie diabeł przybył do Moskwy, by poznać obyczaje jej mieszkańców, lecz biznesmen Alosza Curikow udał się w piekielne czeluście. Do głębi dzieła Bułhakowa tekstowi Kuroczkina bardzo daleko. Przypomina raczej sekwencję luźno powiązanych skeczy, z ostrzem satyry wymierzonym w duchową pustkę życia współczesnych nowobogackich na wschodzie Europy. Niedostatki treściowo-konstrukcyjne "Transferu" eliminuje, na szczęście, inscenizacja i wspaniała gra zespołu. Banalne dialogi stają się w ustach aktorów błyskotliwe; absurdalne sytuacje nabierają wiarygodności - ani chybi diabelska sprawka. Andrzej Zieliński rewelacyjnie zagrał Curikowa, czterdziestolatka znudzonego prowadzeniem mrocznych interesów i banałem pożycia z Żoną (Agnieszka Pilaszewska). Człowieka, który robi wrażenie, jakby poznał wszystkie tajemnice piekła życia na ziemi. Ochoczo zgadza się więc na wizytę w autentycznym przybytku szatana. Towarzyszy mu dość egzotyczna ekipa: sekretarka-kochanka Masza (Monika Kwiatkowska-Dejczer) oraz... kochanek-utrzymanek żony Dima (Borys Szyc). Piekło okaże się równie nudne i gnuśne jak rzeczywistość. Ojciec Curikowa (Janusz Michałowski) będzie miał dla syna przesłanie równie pokrętne co durne. Obecność w trzewiach Hadesu Cioci Fotografa - genialny epizod Danuty Szaflarskiej - postaci promieniującej dobrocią i serdecznością, prowokowała do pytań o sens ostatecznych decyzji. Tylko kto miałby na nie odpowiedzieć, jeśli jednym ze Sprzątaczy na dnie piekieł okazał się sam... Najwyższy (Jakub Kamieński). Zapytany, dlaczego nie przebywa na wysokościach, odparł, że nie ma moralnego prawa. Taka oto ambiwalencja poglądów i postaw moralnych - jakkolwiek charakterystyczna dla dzisiejszych twórców kultury - byłaby może o wiele bardziej irytująca, gdyby nie starania inscenizatora i aktorów, by z gorzkiej komedii Kuroczkina zrobić zabawne przedstawienie. Udało się.

Deklaracja dostępności