Maria Stuart
Maciej Karpiński, Sztandar młodych, 20.10.1969
W tragedii Schillera sa właściwie tylko dwie wielkie postacie, dwie wielkie role, dające okazję do popisu aktorskiego. W tym przedstawieniu mieliśmy taki popis. Halina Mikołajska, zbrzydzona i postarzała, o lekko schrypłym, załamującym się głosie jest Elżbietą odrażającą i budzącą współczucie zarazem, na granicy śmieszności i tragizmu. W tym ujęciu akcenty przesuwają się raczej na jej kobiecą nienawiść do rywalki i niewyżyte żądze miłosne niż na władzę i rządzenie. Ale obie sprawy splątane są ze sobą w dramatyczny węzeł. Mikołajska umie pokazać w sposób aktorsko fascynujący zapiekłe uczucie gnębiące Elżbietę, jej rozterkę wewnętrzną, siłę i słabość - w postaci skreślonej niemal surrealistycznymi myślami. Zofia Mrozowska jest Marią Stuart posągową, na miarę wielkiej tragedii. Zgaszona wieloletnim więzieniem, którym odkupia swe dawne grzechy, wybucha w spotkaniu z Elżbietą wspaniałym i beznadziejnym buntem przeciw tyranii, gwałtownym protestem, który zaprowadzi ją na śmierć, ale który ocali jej godność wewnętrzną. W scenie przedśmiertnej Mrozowska tuszuje dość nieznośne elementy melodramatyczne utworu a pod maską opanowania i swobody czuje się pulsujący niepokój i napięcie. ...nie sposób pominąć twórczej roli scenografa - Ewy Starowieyskiej. Szczególnie kostiumy zasługują na tysiączne pochwały. Starowieyska ubrała Mikołajską tak, że kostium był dosłownie częścią roli, był drugą skórą odtwarzanej postaci.[...] Brawa dla pracowni Teatru Polskiego, gdzie wykonano te kostiumy.