Wielkanoc
Tomasz Miłkowski, Trybuna, 18.09.2001
W warszawskim Teatrze Współczesnym prawdziwe wydarzenie. Po pierwsze, na afiszu obecna jest rzadko wystawiana w Polsce sztuka Strindberga "Wielkanoc". Po drugie, reżyseruje ją Erwin Axer, twórca tego teatru, mistrz pracy z aktorem, za scenografię odpowiada zaś Ewa Starowieyska. Ma to swoje konsekwencje w spektaklu, prowadzonym nieomylną ręką, w odmierzonym rytmie i nastroju, w który wprowadzają fragmenty koncertu organowego Haydna "Siedem słów Zbawiciela na Krzyżu". Atmosfera jest mroczna, jak w powstałym w tym samym czasie "Tańcu śmierci".[...] Aktorzy, działający w przestrzeni na pół otwartej (Starowieyska pozostawiła "prześwit" na całą tylną ścianę wnętrza, w którym odbywa się to wielkanocne misterium) idealnie oddają stan rosnącego napięcia i oczekiwania na przesilenie. Oprócz świetnej roli Olgierda Łukaszewicza (neurotyczny i zagubiony Elis) należałoby wymienić wszystkie pozostałe postacie; doskonałą, wyrazistą rolę stworzył Janusz R. Nowicki, grający człowieka praktycznego, ale o ambicjach wychowawcy, który, niczym czarodziej, rozprasza czarne chmury. Ale prawdziwym odkryciem tego przedstawienia jest rola Eleonory Iwony Wszołkówny. To piekielnie trudna rola - wiadomo, jak łatwo przesadzić, portretując osobę zwichniętą psychicznie. Wszołkówna poradziła sobie z tym doskonale. W każdym geście i ruchu, lekko tylko odkształconym, w sposobie mówienia, w chwilowych dysfunkcjach między słowem a czynem odcisnęła stan niezwykłego uduchowienia, który tak fascynuje jej nowego młodego przyjaciela Beniamina (Marcin Przybylski) i wszystkich domowników. To ona wnosi w wielopiątkowy smutek autentyczną nadzieję.