Wasza ekscelencja
Rosyjski Tartuffe, Piotr Kitrasiewicz, Express wieczorny, 15.02.2006
Jest to adaptacja sceniczna mało znanego, wczesnego opowiadania Fiodora Dostojewskiego zatytułowanego "Wieś Stiepańczykowo i jego mieszkańcy". Fabuła utworu jest nieskomplikowana, a otwiera ją przyjazd młodego Sergiusza, studenta z Petersburga do wiejskiego majątku swego wuja, pułkownika Rostaniewa. Emerytowany wojskowy żyje w otoczeniu krewnych, przyjaciół oraz służących, ale niewiele ma do powiedzenia w swoim własnym domu, gdyż rządzi w nim niejaki Foma Fomicz Opiskin, ulubieniec matki gospodarza ("generałowej" - po drugim mężu), podejrzana postać o władczej osobowości i krasomówczym talencie, której wszyscy są podporządkowani i nie potrafią wyzwolić się spod wpływu poniżającego ich tyrana. Główne osoby utworu oraz dość prosta intryga nasuwają skojarzenie ze słynną komedią Moliera "Świętoszek". Opiskin to taki Tartuffe rosyjskiej prowincji z połowy XIX wieku (poucza wszystkich i chętnie odwołuje się do praktyk religijnych), natomiast Pułkownik do złudzenia przypomina bogatego paryskiego burżuja Orgona. Nie ma tu jednak typowego dla sztuk Moliera happy endu. W "Świętoszku" pojawia się w finale oficer gwardii, który w imieniu księcia aresztuje hochsztaplera. Taki deus ex machina nie występuje w "Waszej Ekscelencji", nie ma ratunku dla mieszkańców dworu w Stiepańczykowie. Foma Fomicz wygrywa w ostatecznym rozrachunku, a Rostaniew po chwilach buntu ostatecznie kapituluje. Nawet Sasza, córka gospodarza, niechętna przebiegłemu rezydentowi, w finale także przechodzi na jego stronę. Jedyną osobą zachowującą do końca trzeźwość spojrzenia jest przybysz z Petersburga, Sergiusz, z przerażeniem opuszczający progi domu wujaszka ("domu wariatów"). Postać Fomy jest dość uniwersalna i ponadczasowa, podobnie zresztą jak Molierowski Tartuffe. Można rozpoznać pod nią niejednego współczesnego "guru" i to niekoniecznie w kontekście wyłącznie religijnym. "Wieś Stepańczykowo" napisał Dostojewski jako satyrę na głupotę i uległość swoich rodaków z wyższych sfer i trzeba przyznać, że był to mocny strzał, chociaż na pewno innego rodzaju niż Gogolowski "Rewizor" lub "Małżeństwo Kreczyńskiego" Suchowo-Kobylina. Zaadaptowane i wyreżyserowane przez Izabellę Cywińską przedstawienie jest nieco statyczne, a większość osób z licznej obsady ma niewielkie pole do popisu. Wyjątkami są odtwórcy ról wiodących: Wojciech Pszoniak jako Pułkownik i Andrzej Zieliński kreujący Fomę. To oni napędzają koło spektaklu i absorbują uwagę widza. Pszoniak idealnie wcielił się w słabego i chwiejnego gospodarza, wyrzucającego w akcie desperacji przez okno bezczelnego rezydenta, aby po chwili biec za nim i błagać o przebaczenie. Zieliński umiejętnie odtwarzał sprytne zachowania przebiegłego Fomy, maskującego infantylizm i kompleks niższości bezczelnością i sadyzmem. Reszta obsady była jednak tylko tłem dla tego duetu aktorskiego. A przecież wśród wykonawców nie zabrakło znanych nazwisk, takich jak Danuta Szaflarska, Zofia Saretok, Małgorzata Rożniatowska, Anna Milewska, Monika Pikuła, Mateusz Damięcki, Jan Prochyra... Mając tych i innych aktorów do dyspozycji Cywińska nie potrafiła "zagospodarować" nimi przedstawienia, nie miała pomysłu na wykonawców z drugiego planu, a całą uwagę skupiła na odtwórcach postaci wiodących. W sumie po scenie przewija się sporo osób, które momentami sprawiają wrażenie jakby nie bardzo wiedziały co powinny ze sobą zrobić. Niektóre role zaczynają się interesująco (np. buntująca się Sasza lub stary "błazen" Jeżewkin), po czym - zostają jakby ucięte, do końca są już tylko mało istotnymi ozdobami spektaklu. A wystarczyłoby rozbudować kilka fragmentów tekstu autora, zaproponować coś od siebie (myślę o autorce adaptacji i reżyserce w jednej osobie). Dobrym pomysłem okazała się oszczędna scenografia Małgorzaty Szczęśniak, odchodząca od dotychczasowych doświadczeń dekoracyjno-estetycznych sceny przy ul. Mokotowskiej. Także muzyka Jerzego Satanowskiego współtworzyła atmosferę utworu. Powstał spektakl nierówny, chociaż komediowa konwencja w której został zrealizowany zapewne zyska sobie wielu zwolenników.