Czekając na Godota
Jerzy Korczak, Wyboje nr 11, 12.03.1957
Kiedy szedłem do Teatru Współczesnego w Warszawie na Godota, kolega zwracał mi uwagę: "Zupełne puchy. Ludzie wyłażą nawet w czasie spektaklu." Informacja okazała się mylna. Sala nabita była do ostatniego miejsca. Z ledwością dostałem jakąś dostawkę. Patrzyłem z najwyższą uwagą nie tylko na scenę; w równym stopniu interesowała mnie widownia. (...) Nikt nie szeleścił papierkami, nikt nie skrzypił krzesłami, nikt do nikogo nie szeptał. Ludzie siedzieli zasłuchani i czujni na każde słowo padające ze sceny.