Wasza ekscelencja
Cywińska drwi z bałwochwalców, Jacek Sieradzki, Przekrój, 07.03.2006
Jest sobie Foma Fomicz, facet mało podobny do grającego go, przystojnego Andrzeja Zielińskiego, ze strąkami tłustych włosów nad łysiejącym czołem, w rozchełstanym szlafroku, przydeptanych kapciach. Gbur, kompleksiarz, demagog i cham. I jest poczciwe, niby-przyzwoite towarzystwo z majątku Stiepanczykowo, które patrzy w niego jak w tęczę i wierzy w jego geniusz. Nie ma żadnego rozumnego uzasadnienia dla tej adoracji. A skoro tak, to zwykłe wieczorne rozmowy, posiłki i spacery nagle pęcznieją groteską i absurdem. Dystyngowane damy (z cudowną Danutą Szaflarską na czele) mają trochę zbyt operowe peruki. Kamerdyner Gawryła (Leon Charewicz) przylepił sobie chłopską brodę dość niedbale. Rubaszka lizusowatego służącego (Mateusz Damięcki) daje po oczach barwą słodkiego różu. Cała zaś przestrzeń bardziej jest ekspozycją psychicznego odjechania niż terenem opowieści. Izabella Cywińska nie chce relacjonować fabuły wczesnej powieści Dostojewskiego. Chce się śmiać, a jeszcze bardziej złościć na bałwochwalstwo, jakim darzy się miernotę; wolno sądzić, że denerwują ją podobne praktyki w okolicznościach historycznie bliższych niż XIX-wieczna Rosja. Spektakl jest zgryźliwą karykaturą, a nie konwencjonalną opowiastką, zatem wszystkie konwencjonalności (jak wątek miłosny) wypadają blado. Aliści nie pamięta się o tym, patrząc, jak upojony władzą cham hipnotyzuje upokorzonego adoratora, zaś Wojciech Pszoniak, przełamując wewnętrzny opór, modeluje głowę i szyję, by wreszcie uniżenie wykrztusić: "Wasza ekscelencjo...".