Czarowna noc. Męczeństwo Piotr Ohey'a.
TYGRYSOWI WPROST W PASZCZĘ, Janusz R. Kowalczyk, Rzeczpospolita, 06.04.2004
Warszawski Teatr Współczesny żadnego z dramaturgów nie honorował tak często jak Sławomira Mrożka. Zaczął przed czterdziestu laty od wystawienia jednoaktówek "Czarownej nocy" i "Zabawy". Autor goszczący podczas obecnej, jedenastej na tej scenie, premiery - tym razem "Czarownej nocy" i "Męczeństwa Piotra Oheya" w reżyserii Macieja Englerta - przyjęty został owacjami. Zasłużonymi, gdyż nikt nie umie tak celnie przedstawić stanu polskich dusz, serc i umysłów jak Mrożek właśnie. A że śmiejemy się na jego sztukach znacznie mniej niż niegdyś, to zrozumiałe. To, co przed kilkudziesięciu czy kilkunastu laty można było uznać za absurd i grę wyobraźni, dziś jest już często naszym chlebem powszednim. Teksty Mrożka okazują się prorocze. Wymownym przykładem może być wizyta poborcy podatkowego w domu Piotra Oheya. Logika jego rozumowania jest nieodparta - skoro tygrys ludojad zagnieździł się w łazience Oheyów, to jej właściciel doświadcza pewnych uczuć względem nieproszonego lokatora, choćby obawy o los własny i rodziny. Ponieważ nie mógłby ich doznać bez tygrysa, to znaczy, że zmienił mu się standard życia, za co bezzwłocznie powinien uiścić stosowną taksę. Nastrój zagrożenia zacznie przenikać do domu Oheyów tym bardziej, im weselsze były początkowe sceny pouczeń, których Marta Lipińska (Oheyowa) nie szczędziła mężowi Krzysztofowi Kowalewskiemu (Piotr Ohey). Brawurze, z jaką zagrała tę scenę, towarzyszył żywiołowy śmiech widzów. Wkrótce jednak więźnie on w gardłach, na rodzinę bowiem spadnie lęk przed tygrysem ludojadem i watahą natrętów, którzy ów niecodzienny przypadek będą usiłowali zdyskontować dla własnych potrzeb, nie szczędząc przy tym państwowotwórczych haseł. Powierzenie własnego losu reprezentantom rozmaitych grup interesów - obronności, finansów, nauki, kultury, dyplomacji - do niczego dobrego doprowadzić nie może. Lepiej było już od razu wejść tygrysowi wprost w paszczę. Przedstawienie Macieja Englerta przywołuje w pamięci najlepsze wzorce teatru kreacyjnego, z udziałem aktorów, którym budowanie atmosfery zabawy podszytej grozą nie sprawia najmniejszych trudności. W "Czarownej nocy" Krzysztof Kowalewski i Janusz Michałowski, jako dwaj panowie na delegacji zajmujący wspólnie pokój hotelowy, dali popis budowy związków międzyludzkich. Nie bez kłopotów, jakich przysporzy im uosobienie ich najtajniejszych, podświadomych marzeń w wykonaniu Iwony Wszołkówny. Obecność owej Trzeciej Osoby uświadomi im nietrwałość i pozorny charakter ich bytu na ziemskim padole. Satyra Mrożka sięga głęboko i trafia boleśnie. Śmiechy rozlegające się wśród premierowej publiczności świadczyły niekiedy i o tym, że dla sporej jej części było to pierwsze zetknięcie z tymi tekstami. Tym ważniejszy wydaje się powrót do genialnych utworów Sławomira Mrożka. Najlepiej w takiej właśnie, równie udanej co wyważonej wersji, jak najnowsza inscenizacja Macieja Englerta, z wyrazistymi, jednak nieprzeszarżowanymi rolami.