To idzie młodość...
Gołąbek pokoju pokonał Stalina., Jacek Marczyński, Rzeczpospolita, 04.12.2008
Muzyczny spektakl Teatru Współczesnego mówi więcej o PRL niż niejedno wnikliwe śledztwo historyka. Widowisko o festiwalu młodzieży w Warszawie w 1955 r. wymyślił, lecz nie zdążył zrealizować, Krzysztof Zaleski. Pozostał scenariusz, któremu ostateczny kształt sceniczny nadał Maciej Englert. To piękne pożegnanie zmarłego niedawno reżysera bardzo związanego ze stołecznym Teatrem Współczesnym. "To idzie młodość" Zaleski zbudował - jak głosi podtytuł - na motywach prozy Marka Nowakowskiego. Słowo stanowi wszakże dodatek, najważniejsze są pieśni masowe oraz piosenki, które wówczas musiano i chciano śpiewać. Można sądzić, że takim musicalowym widowiskiem Teatr Współczesny chciał się przypodobać publiczności. Dawne przeboje są chętnie słuchane, a muzyczne składanki kreują sielankowo łatwy świat. Tymczasem "To idzie młodość", posługując się prostą formą, daje prawdziwy obraz nastrojów w pierwszych latach PRL. Twórcy spektaklu uznali festiwal młodzieży za przełomowe wydarzenie: po raz pierwszy Polska otworzyła się na Zachód, a ideologiczna indoktrynacja nowego pokolenia okazała się nieskuteczna. Twierdzą nawet, że późniejsze poznańskie wydarzenia czerwcowe okazały się jego konsekwencją. Być może z tą tezą nie w pełni zgodzą się historycy, w spektaklu została ona udowodniona przekonująco. Część pierwsza spektaklu opisuje PRL pieśniami masowymi. Jazz i boogie-woogie to marzenia nielicznych, większość młodych wierzy w socjalistyczne idee. Czy może być zresztą inaczej, gdy wszystkim ich poczynaniom towarzyszą czujne oczy Józefa Stalina? Część druga to piosenki, jakie przywiozła na festiwal młodzież ze świata. Portret Stalina z tyłu sceny został zastąpiony przez gołąbka pokoju narysowanego przez Pabla Picassa. To wprawdzie także "nasz" towarzysz, członek Komunistycznej Partii Francji, ale z jego sztuką dotarł do Polski inny styl życia. Bo ludzie mają prawo kochać, bawić się i słuchać jazzu. Pokolenie ZMP zyskało więc odrobinę prywatnej wolności. Są w tym przedstawieniu partyjni oficjele posługujący się ideologicznymi frazesami (w wiarygodnym ujęciu Piotra Gralickiego i Damiana Damięckiego). Są zabawni bikiniarze na czele z Dariuszem Dobkowskim. Ale zbiorowym bohaterem jest młodzież i nowe aktorskie pokolenie Teatru Współczesnego. Reżyser nie starał się nadać każdemu indywidualnych rysów, ale wszyscy znaleźli sposób, by wyraziście zaistnieć na scenie. Świetnie śpiewają Monika Węgiel, Katarzyna Dąbrowska i Anna Czartoryska, a Maciej Zakościelny udowodnił, że ma osobowość predestynującą go nie tylko do roli serialowego komisarza. I jedynie Stanisława Celińska jako symboliczny Przechodzień nie ma nic do zagrania. Jest niezwykle muzykalna, ale to wiedzieliśmy wcześniej. Jeśli narzekamy, że młodzież nie interesuje się naszą przeszłością, zaproponujmy jej "To idzie młodość". To będzie znacznie ciekawszy kontakt z historią niż lektura naukowych opracowań.