Tryptyk
Marta Fik, Twórczość nr 7, 01.07.1980
[...] "Tryptyk" nie jest sztuką doskonałą, nie jest z pewnością najlepszym z utworów Frischa, ale wprowadzenie go na scenę oraz poważne potraktowanie godne jest aplauzu. Jeszcze nie tak dawno nie byliśmy w stanie docenić odwagi, jakiej wymaga uparte, niepopularne i - na pozór - nie zawsze niezbędne, trwanie, na przekór żądaniom i urodom, a może nawet potrzebom chwili. Fakt, iż ktoś - tak jak Axer - wyznaje publicznie (w dodatku w TV), iż w sztuce może go fascynować np. język, jakim - po literacku - wyraża swe myśli autor, napawa nas niemal zdumieniem. "Nadszedł czas, kiedy nikt i nic nie chce być tym, czym jest, i pragnie stać się kimś, czymś innym. Kim i czym, tego dokładnie nie wie, byle nie sobą" - pisze w swym własnym felietonie (Dialog 1979, nr 8) Sławomir Mrożek. Czego by nie rzec o teatrze Axerowskim ostatniego okresu, przyznać trzeba, iż należy w tej mierze do chwalebnych wyjątków. Nie ekscytuje nas, to pewne, ale dobrze, że możemy znaleźć się w nim od czasu do czasu.